ForCamping s.r.o.

Porównanie

10 Porównywanie

Sekcja użytkownika

Zaloguj się

Koszyk

Twój koszyk jest pusty. Potrzebujesz pomocy z wyborem? Zajrzyj do poradnika lub napisz do nas.

Darmowa dostawa

299,00 

Czy wiesz, że oferujemy darmową dostawę przy zamówieniach powyżej 299,00 zł?

Wędrówka po Indiach – cz. 1

Już kilka pierwszych godzin spędzonych na indyjskiej ziemi przekonało podróżnika Vojtę Kaderę, że Indie to miejsce niezwykle intensywne.
Autor na tle indyjskiego krajobrazu
Pierwsze chwile w Indiach potrafią być przytłaczające, ale to dopiero początek prawdziwej przygody.

Najważniejsze to ustalić budżet

Na każdy dzień wyprawy miałem ściśle określony budżet, który od początku moich podróży urósł do fenomenalnej kwoty siedmiu euro. Takie kieszonkowe miało oczywiście zupełnie inną wartość w każdym z odwiedzanych przeze mnie krajów. W Emiratach to były grosze, ale w Indiach… tak, dobrze się domyślacie… to był prawdziwy majątek. Z takim plikiem pieniędzy mogłem zrobić wszystko, a przynajmniej tak sobie to wyobrażałem, upychając gruby zwitek rupii do portfela.

Szczerze mówiąc, mój budżet wcale nie był tak rygorystyczny. Po pierwszej wizycie w bankomacie w nowym kraju zawsze budził się we mnie dzieciak, który dostał od babci dwie dychy i mógł je przepuścić na wiejskim festynie. W Indiach nie było żadnej mamy, która rzucałaby karcące spojrzenia. Za to pokus całe mnóstwo. Możesz wszystko, tu i teraz. Masz ochotę na taksówkę? Hotel? Falafela? Grillowanego kurczaka? Alkohol? Papierosy? Haszysz? Nepalską panienkę? Wszystko mamy.

Uliczny stragan w Indiach.
Zdjęcie Vojtěch Kadera

O autorze

Vojtěch Kadera

Poszukiwacz przygód i nomada z krwi i kości. Wszystkie swoje podróże i życiowe perypetie opisuje w dekadenckich opowiadaniach, które charakteryzują się surowością i hedonizmem. W 2020 roku autor wydał swoją debiutancką książkę – Baťůžkář: příběh štamgasta.

Witamy w cyrku

Międzynarodowa strefa lotniska otworzyła swoją paszczę w postaci automatycznych drzwi i wypluła mnie prosto do cyrku pełnego klaunów, magików i oszustów, którzy w mgnieniu oka otoczyli mnie, wyczuwając świeżą ofiarę. Jeden przez drugiego próbowali zwrócić na siebie uwagę, nie zważając na moją przestrzeń osobistą, a ja, otrzaskany ze światem ignorant, szedłem śmiało dalej.

Ciężki smród spalin unoszący się w labiryncie brudnego miasta był dla mnie jak papieros, którego wilk z bajki Wilk i Zając stale trzymał w kąciku pyska. Okopcone wnętrzności mojego ciała wysyłały do układu oddechowego pozdrowienia w postaci charczenia, które lądowało na chodniku ledwo widocznym pod warstwą brudu. Podobnie pod nogi turystów pluli miejscowi, odbierając im tym samym romantyczną wizję bajkowego kraju z przewodnika Lonely Planet.

Zatłoczona ulica w Indiach.

Taxi, proszę

Jeden z naganiaczy namówił mnie na swoją taksówkę, obiecując, że cena będzie taka sama jak za metro – oczywiście kłamał. Co więcej, on nawet nie miał taksówki, tylko załatwił mi kogoś innego. To, co działo się później, miałem okazję obserwować z fotela pasażera. To był fascynujący spektakl.

Samochody, motocykle, rowery, riksze, tuk-tuki, konie, krowy i piesi przeplatały się na szerokich drogach przecinających całe miasto. Gdzieś ze sterty śmieci przy drodze wynurzyła się drobna dziewczynka i wyciągnęła swoją chudą rączkę w stronę uchylonego okna. Podałem jej przez szparę jeden banknot. Obejrzała go z obrzydzeniem i rzuciła z powrotem, mówiąc, że drobnych nie bierze.

Tuk-tuk w ruchu ulicznym w Indiach.
Logo partnera

Dumni partnerzy podróżnika Vojtěcha Kadery

W ramach projektu WSPIERAMY WASZE MARZENIA pomagamy sportowcom, poszukiwaczom przygód i pasjonatom realizować ich marzenia. Wspieramy również wydarzenia kulturalne, sportowe, turystyczne i podróżnicze, a także inicjatywy społeczne grup i osób indywidualnych.

Mój przyjacielu

Nie zawsze było łatwo odróżnić oszustów od normalnych ludzi. Ci, którzy już z daleka wołali my friend, z reguły przyjaciółmi nie byli. Każdy podróżnik musiał z czasem wypracować sobie swój własny szósty zmysł. Nigdy jednak nie było to w stu procentach skuteczne.

Ja na przykład na początku uwierzyłem taksówkarzowi. Okazało się, że nasz kierunek jazdy tylko w niewielkim stopniu pokrywa się z moimi potrzebami. Kierowca zachowywał się przy tym, jakby prowadził wycieczkę krajoznawczą, a ja byłem tylko marionetką w jego grze. Moje narzekania taktownie uciszył, kupując mi papierosa, a na wszelki wypadek otworzył jeszcze paczkę orzeszków i obiecał masala chai. Ten jednak miał być podany w kolejnym akcie przedstawienia – w biurze podróży, które jest lokalnym odpowiednikiem pułapki na turystów. To ten typ miejsca, gdzie wszyscy pięknie się uśmiechają, poją cię herbatą i wygłaszają mnóstwo rzekomo rozsądnych gadek, które zawsze kończą się bardzo niekorzystną ofertą.

Uliczny sprzedawca w Indiach.

Korzystna oferta

W Indiach cała sytuacja była o tyle gorsza, że wszyscy kłamali, cały czas kiwając przy tym głowami na boki. Na początek jeden z ekspertów oświadczył mi, że mój hostel jest za daleko i nie ma możliwości, bym się do niego dostał. Następnie podważył mój zamiar dotarcia pociągiem do Varanasi i oprócz swojego hotelu zaoferował mi także swój specjalny pociąg. Do tego ochoczo zaplanował mi tygodniową wycieczkę, nazywając ją przygodowym trójkątem: Delhi – Agra – Dźajpur, a za swoją usługę zażądał kwoty równej mojemu budżetowi na całe dwa miesiące. Grzecznie odesłałem go do diabła i wsiadłem do tuk-tuka.

Tuk-tuk, wbrew mojemu życzeniu, zatrzymał się przed kolejnym biurem podróży. Dostałem kolejny masala chai, a po rozmowie zaproponowano mi identyczną wycieczkę, z tą różnicą, że nazywała się Srebrny Trójkąt. Urzędnik był wyjątkowo przekonujący, więc po prostu wstałem i wyszedłem.

Tadż Mahal w Agrze.
Obrazek z podróży po Indiach

Jak to wszystko się zaczęło

Swoją przygodę z podróżowaniem Vojtěch Kadera zaczął już w szkole podstawowej, jeżdżąc autostopem ze szkoły do domu. Dziś w ten sam sposób odkrywa świat.

>>> CZYTAJ DALEJ <<<

Dość tego!

Kiedy jednak byłem w trzecim biurze podróży i po raz trzeci ktoś wciskał mi Złoty Trójkąt: Delhi – Agra – Dźajpur, miarka się przebrała. Każdego z osobna nazwałem oszustem i kontynuowałem podróż na własną rękę, co powinienem był zrobić już dawno temu. Okazało się, że ten zbyt odległy hostel, do którego rzekomo nie dało się dotrzeć, znajdował się zaledwie dwie stacje metra dalej.

Om namah shivaya...

Widok na święte miasto Waranasi nad Gangesem.
Obrazek z podróży

Wędrówka po Indiach – cz. 2: Święte miasto Rishikesh

Podróżnik Vojta Kadera kontynuuje swoją wyprawę po Indiach. Tym razem zabierze nas do świętego miasta Rishikesh.

>>> CZYTAJ DALEJ <<<

Przydatne linki

Autor: Vojtěch Kadera

Źródła: archiwum autora

Artykuły na podobny temat

Przejście Masywu Śnieżnika Kłodzkiego

Przejście Masywu Śnieżnika Kłodzkiego
Radości i trudy przejścia Masywu Śnieżnika Kłodzkiego opisała dla Was w dzisiejszym artykule Katka Balcarová, która uprawia szeroką gamę sportów, a w szczególności wspinaczkę, bieganie i turystykę.