ForCamping s.r.o.

Porównanie

10 Porównywanie

Sekcja użytkownika

Zaloguj się

Koszyk

Twój koszyk jest pusty. Potrzebujesz pomocy z wyborem? Zajrzyj do poradnika lub napisz do nas.

Darmowa dostawa

299,00 

Czy wiesz, że oferujemy darmową dostawę przy zamówieniach powyżej 299,00 zł?

Trek West Highland Way

W kolejnym artykule naszej stałej autorki, Katki Balcarovej, zaglądamy do przepięknej Szkocji.
Krajobraz szkockich Highlands
Szkockie Highlands w pełnej krasie – surowe, puste i zapierające dech w piersiach.

Tydzień bez dzieci trzeba dobrze wykorzystać. Na przykład tak, że łapiesz plecak, pakujesz do niego namiot, śpiwór, karimatę, kuchenkę i kilka ubrań, kupujesz bilet lotniczy i wyruszasz na trekking przez szkockie Highlands. Cały szlak West Highland Way mierzy 96 mil (154 km). My zdecydowaliśmy się na jego drugą połowę, od miejscowości Crianlarich. To właśnie tam trasa opuszcza niziny i wkracza w przepiękne, górzyste tereny. Na szlaku znajduje się sporo opcji noclegowych, tolerowane jest również spanie na dziko. My wybraliśmy opcję budżetową: sen w namiocie na kempingach i własne gotowanie.

Mapa szlaku West Highland Way

Dzień 1: Praga – Glasgow

Wczesnym rankiem ruszamy na lotnisko w Pradze i po odprawie wsiadamy do samolotu lecącego do Edynburga. Z lotniska łapiemy autobus do centrum, gdzie mamy około 6 godzin zapasu. W międzyczasie zaopatrujemy się w kartusz gazowy i sandały dla mojego męża. Zgodnie z planem kupujemy lunch i delektujemy się nim w parku z widokiem na monumentalny zamek. Czasu mamy aż nadto, więc prosimy kierowcę, by zabrał nas do Glasgow trzy godziny wcześniej. Nie ma z tym problemu i po zakorkowanej autostradzie powoli zbliżamy się do celu.

W Glasgow znajduje się oficjalny początek szlaku. Resztę dnia spędzamy na zwiedzaniu miasta, jemy kolację i kładziemy się wcześnie spać, by nabrać sił przed trekkingiem.

Widok na szkockie góry i doliny.

Dzień 2: Glasgow – Crianlarich – Bridge of Orchy (22 km)

Rano jedziemy pociągiem do Crianlarich, gdzie zaczyna się nasza wędrówka. Tuż przy dworcu trafiamy na drogowskaz kierujący na szlak.

Nie będziemy kłamać, pierwszy etap nie należał do najciekawszych – 22 km z ciężkim plecakiem wzdłuż torów kolejowych, bez większych podejść i zejść. Do Bridge of Orchy docieramy porządnie zmęczeni. Tam nieco ożywamy – z pola namiotowego jest 200 metrów do pubu i 30 metrów do orzeźwiającej rzeki. Widoki na góry, do których będziemy się zbliżać, są wisienką na torcie.

Mąż zabiera się za rozbijanie namiotu, a ja idę do pubu po zasłużone piwo. Wracam z jednym na dwoje – butelka kosztuje 6 funtów (ok. 30 zł). To było nasze najwolniej pite piwo w życiu.

Biwak w Bridge of Orchy nad rzeką.

Dzień 3: Bridge of Orchy – Glencoe Mountain Resort (17,5 km)

Ruszamy z samego rana. Prognozy zapowiadają deszcz. Trasa od razu zaczyna się wznosić i w końcu docieramy na większą wysokość, ciesząc się świeżym, górskim powietrzem. Szczyt osiągamy po 2,5 km, po czym znów schodzimy. Okoliczne wzgórza zaczynają rosnąć i są przepiękne. O 14:00 jesteśmy już na kempingu Glencoe Mountain Resort. Rozbijamy namiot i ledwo zdążamy wejść do środka, a zaczyna padać.

Tej nocy naprawdę czujemy, że jesteśmy w górach. Kemping jest świetnie wyposażony. Czeka na nas gorący prysznic i pub, w którym można dobrze zjeść i naładować całą elektronikę.

Szlak w dolinie Glencoe, Szkocja.

Dzień 4: Glencoe – Kinlochleven (17 km)

Ten dzień mogę już bez wahania nazwać prawdziwie górskim przejściem. Po kilku monotonnych kilometrach zaczyna się wspinaczka na przełęcz. Po drodze mijamy wielu biegaczy i zazdrościmy im lekkich plecaków. Zaczynam czuć ból w kostce.

Na przełęczy robimy sobie długi piknik. W końcu jakieś widoki! Stamtąd czeka nas 9-kilometrowe zejście do Kinlochleven. Ból kostki nasila się na tyle, że muszę zdjąć but. Okazuje się, że but zapadł się do wewnątrz, tworząc twardy garb, który wbija mi się w kostkę. Godzę się z tym, że muszę się do tego po prostu przyzwyczaić.

Zejście jest męczące, ale widok wioski wynagradza wszystko. Kinlochleven to przepięknie położona miejscowość w dolinie, otoczona wysokimi wzgórzami. Zanim rozbijamy namiot, idziemy splądrować lokalny sklep. Po powrocie na kemping czeka nas niemiła niespodzianka w postaci meszek (midges) – małych, gryzących muszek, które wchodzą wszędzie. Zdecydowanie polecam moskitiery na twarz i repelenty. My ich niestety nie mieliśmy.

Widok na dolinę i miejscowość Kinlochleven.

Dzień 5: Kinlochleven – kemping pod Ben Nevis (20 km)

Każdy dzień jest piękniejszy od poprzedniego. Dzisiaj wchodzimy w serce szkockiej dziczy. Wokół nas tylko zielone wzgórza, owce i kozy. W oddali wyłania się Ben Nevis, który z każdym krokiem staje się większy. Jesteśmy tak zachwyceni, że zapominam o bolącej kostce. Męczące jest tylko końcowe zejście do doliny, gdzie czeka na nas świetnie wyposażony kemping.

Trekking w sercu szkockich Highlands.

Dzień 6: Wejście na Ben Nevis (20 km)

Ruszamy wcześnie rano. Mamy w planie wejść na lekko na szczyt, a po powrocie spakować się i przejechać autobusem do Fort William.

Ben Nevis jest niższy od Śnieżki, mierzy zaledwie 1344 m n.p.m. Ponieważ jednak wchodzi się prawie od poziomu morza, podejście jest solidne. Wejście może dodatkowo skomplikować pogoda. Tym razem mieliśmy szczęście. Szybko znaleźliśmy się na poziomie chmur, a partie szczytowe pokonywaliśmy już pod błękitnym niebem. Wejście zajęło nam ok. 2 godzin, zejście 1 godz. 15 min.

Po powrocie szybko się pakujemy i jedziemy autobusem do Fort William. Czas zaoszczędzony dzięki autobusowi wykorzystujemy na leniuchowanie na plaży.

Ceny transportu i noclegów

Transport

  • Autobus Airlink (lotnisko Edynburg – centrum): 7,5 GBP w obie strony (ok. 40 zł)
  • Autobus Citylink 900 (Edynburg – Glasgow): 10 GBP w obie strony (ok. 53 zł)
  • Pociąg Glasgow – Crianlarich: 20 GBP (ok. 105 zł)
  • Pociąg Fort William – Glasgow: 31 GBP (ok. 165 zł)

Noclegi

  • Glasgow – hostel Euro Glasgow: ok. 180 zł / 2 os.
  • Kemping Glencoe Mountain Resort: 12 GBP / 2 os. + namiot (ok. 65 zł)
  • Kemping Kinlochleven: 20 GBP / 2 os. (ok. 105 zł)

Wideo z trekkingu

Podsumowanie

Ogólne wrażenia z trekkingu są rewelacyjne. Biorąc pod uwagę naszą miłość do gór, wybór drugiej połowy szlaku był strzałem w dziesiątkę. Pierwszy dzień był psychicznie wymagający, ale później te myśli zostały całkowicie wyparte przez zapierające dech w piersiach ostatnie dwa etapy. Z czystym sumieniem możemy polecić ten szlak.

Widok na jezioro w Szkocji.

Przydatne linki

Autor: Kateřina Balcarová

Źródła: archiwum autora

Powiązane

Artykuły na podobny temat

Przejście Masywu Śnieżnika Kłodzkiego

Przejście Masywu Śnieżnika Kłodzkiego
Radości i trudy przejścia Masywu Śnieżnika Kłodzkiego opisała dla Was w dzisiejszym artykule Katka Balcarová, która uprawia szeroką gamę sportów, a w szczególności wspinaczkę, bieganie i turystykę.